Temat: Re: Poddasze Trish Nie Kwi 12, 2015 3:09 am
Słońce zachodziło coraz szybciej i szybciej. Mężczyzna skończył już pracę i zastanawiał się co ma dalej ze sobą poczynić zwracając uwagę na fakt iż nie miał żadnych planów na dzisiejszy wieczór co utrudniało mu znalezienie odpowiedniego zajęcia dla swej osoby. Mężczyzna bez namysłu szedł przed siebie stawiając powolne kroki, które odbijały się echem na pustych uliczkach po których się przechadzał. Nagle do głowy wpadł mu pomysł, którego nie mógł odrzucić. Postanowił odwiedzić swoją ukochaną Trish bo tak miał w zwyczaju ją nazywać. Z resztą, nie tylko on. Ciemnowłosy mężczyzna momentalnie przyśpieszył swój krok wiedząc już gdzie się kieruje. Całe szczęście dziewczyna mieszkała w tej samej dzielnicy w której pracował Baldur tak więc łatwiej było przenocować u niej niż iść do siebie. Po prostu miał bliżej. Skoro ma klucze do jej mieszkania to czemu nie korzystać? Po niecałych piętnastu minutach Baldur doszedł do drzwi budynku w którym mieszkała Trish. Islandczyk położył dłoń na klamce i nacisnął ją. Klamka wydała z siebie przeciągły skrzek niczym człowiek, który poddawany jest torturom. Ciemnowłosy pchnął drzwi do przodu i zawiasy zaczęły wtórować klamce w jakże pięknym śpiewie. No cóż, kamienica w której mieszkała dziewczyna nie była pierwszej młodości więc nie było się czego spodziewać. Baldur wszedł na klatkę i powoli zaczął kierować się po schodach na najwyższe piętro. Stawiając kolejne kroki po schodach do góry począł zastanawiać się czy w ogóle zastanie kobietę w domu. Znali się nie od dziś i nie raz Trish nie wracała do domu Bóg jeden wie gdzie się podziewała lecz to stało się już dla Baldura normą. W momencie gdy doszedł pod drzwi wyciągnął klucze z kieszeni i powoli wsunął jeden z nich do zamka a następnie je otworzył. Powoli pchnął drzwi a do jego nosa momentalnie wlał się zapach, który panował w mieszkaniu. Perfumy Trish zmieszane z dymem papierosów, nic nowego, Baldur sam też palił papierosy więc ten zapach wcale mu nie przeszkadzał, lecz czując perfumy nauczycielki na jego ustach od razu zawitał uśmiech. W mieszkaniu było cicho, zdecydowanie za cicho. Stąd Islandczyk wiedział, że jest sam. Zamknął za sobą drzwi, ściągnął buty i zaczął kierować się przed siebie. Mimo, że nie mieszkali ze sobą na stałe mężczyzna czuł się jak u siebie. Momentalnie przeszedł do kuchni otwierając lodówkę. Wiedział, że blondynka zawsze zostawi mu w lodówce butelkę piwa. Sam wprowadził ten zwyczaj do jej mieszkania i na jego szczęście ów zwyczaj się utrzymał. Mężczyzna sięgnął po butelkę i otworzył ją. Zamykając lodówkę nogą przeszedł do salonu i wygodnie rozłożył się na kanapie. Zamknął oczy a w mieszkaniu panowała wręcz niezręczna cisza. Słychać było jedynie bąbelki uciekające z butelki piwa. Nagle ciszę przerwał nieznośny zgrzyt a następnie trzask drzwi klatki schodowej. Mężczyzna uniósł powieki i zaczął nasłuchiwać. Stukot obcasów na betonowych schodach nasilał się coraz bardziej, nie miał pewności czy dana osoba to na pewno Trisha. Wziął kolejny łyk piwa i usłyszał jak klucz wchodzi w zamek drzwi od mieszkania dziewczyny. Teraz był już pewien, że w końcu zaszczyciła go swoją obecnością, ile można czekać. Chwila trwała wieczność!
Trisha Jaeger
Poprzednie wcielenie :
Król Artur
Punkty :
48
Wiek :
36
Skąd :
Harstad, Norwegia
Temat: Re: Poddasze Trish Nie Kwi 12, 2015 8:22 am
Po skończonej pogadance z Josephine, kobieta czuła niewymowny ciężar na swoich barkach. Nie było to zmęczenie fizyczne, ale pewna narzucona na nią odpowiedzialność, którą zechciała na siebie przyjąć bez słowa skargi. Czułą w głębi duszy, że musi dać ujście swoim emocjom w jakiś mniej cywilizowany sposób, bo to wszystko ponownie ją przytłoczy. Szybko przemieściła się do mieszkania, by włożyć na siebie coś bardziej odpowiedniego niż strój do jazdy konnej i ciężkie, niewyjściowe buty. Chwilę później z klatki schodowej wyskoczyła całkowicie odmieniona panna Jaeger, kierując się w stronę swojego ulubionego klubu. Zaszalała tam nie dłużej niż dwie-trzy godziny i cudownie spocona i lekko upojona - a przede wszystkim mega szczęśliwa - ponownie przekroczyła próg kamienicy, której poddasze zamieszkiwała. Nawet jeśli była pod wpływem, powietrze wydawało jej się być zbyt ciężkie niż zazwyczaj, gdy wdrapywała się po nigdy nie policzonej ilości stopni. Sięgnęła pod bluzkę, wyciągając sprawnie zakamuflowany nóż motylkowy. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że poprzez swoją opóźnioną reakcję z pewnością już zdradziła swoją obecność. Akurat dzisiaj musiała mieć ochotę na kretyńskie tańce i popijawy, serio. Niespiesznie pojawiła się tuż pod drzwiami, podchodząc do nich niczym myśliwy na ostatnim polowaniu w swoim życiu. Przekręciła klucz w zamku, nozdrzami wciągając znajomy zapach. Już nie oczekiwała strzałów ani zamachów na swoje życie. - Baldur, do kurwy prostytutki nędzy! - wrzasnęła od progu delikatnie podpitym tonem, wyrzucając broń z ręki i wbijając ją w ścianę naprzeciwko kanapy. Jak na osobę po spożyciu pokaźnej ilości alkoholu, to miała nie tylko mocną głowę, ale także cholernie dobrego cela. Wściekła zatrzasnęła za sobą drzwi nogą i ruszyła w jego kierunku, porzucając klucze gdzieś na podłodze. Wskoczyła nieporadnie na kanapę i zawisła nad nim i zgrzytając zębami, wykrztusiła: - Następnym razem, jak pojawisz się bez zapowiedzi, wpakuję Ci to żelastwo między oczy. Nie potrafiła normalnie funkcjonować, będąc w takim stanie i z nim tak wyglądającym na jej kanapie. Szczególnie w takiej pozycji. Wymamrotała coś niezrozumiale pod nosem, pokręciła przecząco głową na zdanie, które chyba powiedziała do samej siebie i z ostatnimi przejawami zdrowego rozsądku ruszyła do łazienki, by zmyć z siebie szaleństwo dzisiejszej nocy. Całą drogę klęła zdrowo, przeklinając Baldura i jego cholerne łażenie za nią wszędzie, gdzie tylko mogli na siebie wpaść.
Baldur Hallbjörn
Poprzednie wcielenie :
Ragnar Lothbrok
Punkty :
26
Wiek :
34
Skąd :
Islandia
Temat: Re: Poddasze Trish Nie Kwi 12, 2015 1:19 pm
Drzwi powoli się otwierały wydając z siebie skrzek jakby chciały powiedzieć "Let me sing you the song of my people". Słysząc wściekły głos Trish mężczyzna uśmiechnął się szerzej. Zdążył się już przyzwyczaić do tego, że dziewczyna z natury jest porywcza, z resztą tak jak on i łatwo ją zdenerwować. Blondynka od zawsze ceniła sobie prywatność lecz czego się spodziewała dając mu klucze do swojego mieszkania? Baldur chciał jej sprawić niespodziankę i odwiedzić po ciężkim dniu pracy. Gdy wrzask Trish przestał roznosić się echem po pokoju chwilę ciszy przerwał świst noża lecącego prawie, że w stronę Islandczyka. Nóż wbił się w ścianę i drżał jeszcze przez chwilę. Mężczyzna wrócił wzrokiem na dziewczynę słysząc jak trzasnęły drzwi a ona zaczęła wściekłym krokiem zbliżać się do niego. Dziewczyna wspięła się na oparcie kanapy a mężczyzna uśmiechnął się do niej szerzej. Do jego nosa doszedł zapach perfum, alkoholu i papierosów. Wiedział już gdzie bywa, z resztą, dla niej to było normalne. Często chodziła do klubów. - Ilu facetów wyrwałaś? - zaśmiał się jakby w ogóle nie zwracając uwagi na fakt,że patrzy na niego z żądzą mordu w oczach. Wyciągnął dłoń do góry i musnął ją opuszkami palców po brodzie. - Chciałem Ci po prostu zrobić niespodziankę. - mruknął odsuwając dłoń i sięgając nią po butelkę z piwem stojącą obok. Upił łyk z butelki i odstawił na swoje miejsce. Do jego uszu dochodziły jeszcze jakieś wywody Trish lecz nie był w stanie odszyfrować na co narzekała tym razem. Mówiła zdecydowanie za cicho a i od nadmiaru alkoholu nie mówiła już tak wyraźnie jak na trzeźwo. Dopiero gdy zamknęła za sobą drzwi do łazienki przestało być już słyszalne najprawdopodobniej przeklinanie jego osoby przez dziewczynę. Mężczyzna sięgnął po butelkę i opróżnił ją do reszty. Powoli podniósł się z kanapy, która zatrzeszczała i ruszył do kuchni. Z łazienki dobiegał już jedynie odgłos wody lecącej z prysznica. Islandczyk wrzucił butelkę do śmietnika a szkło zabrzęczało. Mężczyzna wrócił na kanapę i ułożył się na niej wygodnie układając ręce pod głową. Jego powieki opadły powoli a on zaczął wsłuchiwać się w dźwięk płynącej wody.
Trisha Jaeger
Poprzednie wcielenie :
Król Artur
Punkty :
48
Wiek :
36
Skąd :
Harstad, Norwegia
Temat: Re: Poddasze Trish Nie Kwi 12, 2015 1:49 pm
Faktycznie, obłąkane wrzaski Trish były czymś, z czego mężczyzna powinien być przepełniony dumą.Wściekła i rozjuszona zatrzasnęła za sobą drzwi do łazienki i odetchnęła głęboko, opierając się o nie plecami. Cholerni faceci. Po co sprowadzała ich sobie do domu, skoro doskonale wiedziała, jak to się skończy? Zakocha się cholerstwo i będzie za nią łaziło, aż nie rozkwasi mu na gębie, no nie wiem, najlepiej czołgu. Szybko zrzuciła z siebie ubrania i wskoczyła pod prysznic, który znajdował się w rogu niewielkiej łazienki. Jedną z rzeczy, które dziewczyna szczerze nienawidziła, były wanny. Najbardziej nie znosiła tych dużych, gdzie człowiek mógłby leżeć godzinami w obłokach gorącej, oczyszczającej pary. Błogie lenistwo było przeciwnikiem tych, którzy w dżungli życia zechcieli zachować oddech przy sobie. Poza tym, co było higienicznego w leżeniu we własnych brudach? Owinęła ciasno mokre i rozgrzane ciało jasnoniebieskim ręcznikiem i wyszła z łazienki. Baldur nie zmienił swojego położenia, choć tym razem zastała go na kanapie w bardziej rozluźnionej pozycji. - Żadnego. Są mi kompletnie niepotrzebni - warknęła, nawiązując do konwersacji przed tym, zanim ostentacyjnie opuściła salon. - Akurat nie chodzę tam w takich celach, o jakie mnie posądzasz. Ja się o Twoje nocne podboje nie pytam, casanova. Zaczęła grzebać w komodzie, szukając odpowiedniej świeżej bielizny i jakiejś zwiewnej koszulki do spania. Czarne, koronkowe cudo wylądowało na pościeli łóżka razem z wymiętym, nazbyt rozciągniętym podkoszulkiem. Trish zrzuciła niepotrzebny już ręcznik na ziemię i ubrała się szybko. Wskoczyła na łóżko nieporadnie i zwinęła się w kłębek pod kołdrą, całkowicie zapominając o obecności Baldura, a może po prostu ją ignorując. - Ta, niespodziankę, zapewne.. - wymruczała w poduszkę, marszcząc brwi.
Baldur Hallbjörn
Poprzednie wcielenie :
Ragnar Lothbrok
Punkty :
26
Wiek :
34
Skąd :
Islandia
Temat: Re: Poddasze Trish Nie Kwi 12, 2015 3:19 pm
Mężczyzna uniósł powiekę słysząc jak drzwi od łazienki się otwierają. Ujrzał Trish tylko w ręczniku i uśmiechnął się do siebie odrobinę. Nie spuszczał z niej wzroku dopóki nie przeszła za kanapę tak by nie mógł jej zobaczyć. Baldur zaśmiał się słysząc odpowiedź na swoje pytanie, które zadał zanim dziewczyna weszła pod prysznic. - No cóż, nie pytasz bo albo o nich wiesz, albo Cię nie obchodzą. Ewentualnie jakbyś chciała to sama byś to sprawdziła śledząc mnie. Zapewne nie miałbym pojęcia o Twojej obecności. - mruknął przekręcając się na kanapie tak by mógł leżeć na brzuchu. Jego oczy zabłyszczały widząc jak Trish schyla się do szuflady. Co prawda widać było jej tylko nogi lecz to wystarczyło by na ustach mężczyzny zawitał szeroki uśmiech. Co poradzić skoro dziewczyna, która tak bardzo mu się podoba w ogóle się przed nim nie krępuje. Na domiar złego zrzuciła z siebie ręcznik. Co prawda na kilka chwil zanim zdążyła się ubrać ale i tyle wystarczyło by nacieszyć oczy Baldura. - Mówisz to tak jakbyś wcale nie wierzyła w moje intencje.. - mruknął z grymasem na twarzy. Czy on naprawdę sprawia wrażenie tak złego człowieka, który nie troszczy się o innych? Znając Trish to po prostu chciała mu dopiec jak zwykle. Mężczyzna podniósł się leniwie z kanapy i spokojnym krokiem podszedł do łóżka na którym leżała dziewczyna i usiadł na jego skraju. Odwrócił głowę w jej stronę by na nią spojrzeć. - Jak było dziś w pracy? - spytał już z uśmiechem na twarzy mając nadzieję, że chociaż przez chwilę nie będzie mu dogryzała i odpowie w miarę normalnie na jego zwykłe pytanie. Co jak co, ale praca Trish była odrobinę bardziej ciekawa. W końcu była nauczycielką. Na pewno działy się różne ciekawe rzeczy na jej zajęciach. Jej temperament na pewno sprowadził jednego z jej podopiecznych na ziemię. Nie raz jej temperament wymykał się spod kontroli a Baldur na tym ucierpiał. On jednak też nie był święty. Jego cierpliwość też bardzo szybko się kończyła przez co kłótnie w ich relacji są wręcz codziennością lecz nigdy nie obrażają się na siebie śmiertelnie. Tak to jest jak spotkają się dwie osoby, które w mgnieniu oka można wyprowadzić w równowagi.
Trisha Jaeger
Poprzednie wcielenie :
Król Artur
Punkty :
48
Wiek :
36
Skąd :
Harstad, Norwegia
Temat: Re: Poddasze Trish Nie Kwi 12, 2015 4:30 pm
Jedwabna pościel piescila spiete ciało Trishy w sposób, jakiego nie znał dotychczas żaden z przelotnych kochanków kobiety. Nie byli oni życiowymi ofermami, jak mógłbyś pomyślec, a przynajmniej nie w kwestii ich życia erotycznego. Nie pora jednak o nich rozprawiac, kiedy nareszcie miała chwilę dla siebie, gdy mogła blogo odpocząć. Teoretycznie, powracając do nudnego życia, gdy postanowiła porzucić zawód płatnego zabójcy, powinna mieć więcej czasu na relaks i mniej obowiązków. Niestety dopiero uczyła się egzystowania w taki sposób i wszystko było dla niej nowością. Nikt nigdy przecież nie mógł jej tego wyjaśnić, a tym bardziej nauczyć. Z pomrukiem przyjemności wtulila policzek w miękka poduszkę zbyt mocno, bo później z żalem się z nią pożegnała, gdy usiadła na łóżku. Wysciubila nos spod narzuty i obdarzyła Baldura głębia swoich orzechowych oczu. A niech utonie, a co. - A po co? - Kołdra nieco stlumila wydźwięk jej słów, ale nie zniekształcila ich. - Widocznie Twoje nocne podboje muszą być kiepskie, skoro ciągle zastaje Cie pod moimi drzwiami, jak zbitego psa z podkulonym ogonem. Taka argumentacja ich ciągłych spotkań była dla panny Jaeger w tej formie całkowicie do przyjęcia, chociaż w głębi duszy doskonale wiedziała, co go ciaglo do jej osoby. Wolała się jednak oklamywac niż próbować zrozumieć. Mógł liznac trochę ciemnego swiatka, ale nigdy nie będzie do niego należał. A ona spędziła w nim zbyt wiele lat i za bardzo do niego przylgnela. Za bardzo przeżywała uczucie straty, by móc pozwolić sobie na cokolwiek. Przywiązanie było dla niej słabością nie do przezwyciezzwyciezenia. Tym bardziej, że skolatane przez Ginewre serce Artura tym bardziej wolalo głośne NIE. Przyciagnela nogi do piersi, objęła kolana ramionami, a na ich czubku oparła głowę, która nagle wydawała się ważyć milion kilogramów więcej. Może znów potrzebuje terapii ojca Anselmo. Nie. Jest już duża dziewczynka. I da radę sama. - W mojej? - zapytała zgryzliwie, dając świadectwo temu, że matka natura obdarowala ja odpowiednim kolorem włosów. - Och, cudownie. Miałam ochotę powiesić parę bachorow na ich własnych flakach, reszcie odgryzc poszczególne partie ciała, a na końcu rozpierniczyc to wszystko w drobny mam. Czy taka odpowiedź Cie satysfakcjonuje? Posłała w jego stronę uśmiech nr 14, pełen ironii i z nadmiarem sarkazmu. Nie mógł po prostu zrobić tego, po co tutaj przyszedł i sobie isc? Po co zadawał masę tak frajerskich pytań? Nie obudzi się rano i nie dostanie za nie śniadania do łóżka. Po co więc używać niepotrzebnych słów i na darmo marnować energię? Sama nie chciała się przyznać, że lubiła spędzać z nim czas. Tak było po prostu łatwiej.
Baldur Hallbjörn
Poprzednie wcielenie :
Ragnar Lothbrok
Punkty :
26
Wiek :
34
Skąd :
Islandia
Temat: Re: Poddasze Trish Nie Kwi 12, 2015 9:29 pm
Skrzywił się ponownie w grymasie słysząc jak kolejny raz Trish mu dogryza. Całe szczęście przyzwyczaił się już do tego i nie ruszało go to już w ogóle. Zmrużył delikatnie oczy spoglądając na nią. - Nie chcę nic mówić, ale my też poznaliśmy się w nocy. - uśmiechnął się wrednie. Taka była przecież prawda. Nie kłamał by jej dopiec, powiedział tylko jak było. - No i nie zastajesz mnie pod swoimi drzwiami tylko w mieszkaniu. W końcu mam klucze. Chyba nie każdemu kochankowi je dawałaś, prawda? - jego uśmiech poszerzył się delikatnie. Wiedział, że tymi słowa tylko podgrzeje krew płynącą w żyłach blondynki i swoim uśmiechem nie miał zamiaru ukrywać, że taki właśnie był jego cel. Denerwowanie jej sprawiało mu w jakimś stopniu przyjemność. Trish z resztą zachowywała się tak samo więc nie widział w tym żadnego problemu. Obrócił się do niej przodem siadając po turecku na samym skraju łóżka, wbił w niej swoje spojrzenie i przyglądał się jak Trish wierciła się by zmienić pozycję. Baldur zdziwił się odrobinę. Jeszcze przed chwilą wyglądała tak jakby miała zasnąć w mgnieniu oka. W momencie gdy jej odpowiedź dotarła do jego uszu zaśmiał się. No tak, czego on się spodziewał. Spytał jakby dopiero ją poznał. Trish jest jaka jest i można było się spodziewać takiej odpowiedzi. - Tak. Właśnie tego się spodziewałem. - przysunął się do niej odrobinę bliżej i wpatrując się w jej ciemne oczy spytał cicho. - Jest coś o co mogę spytać i nie dostać zgryźliwej odpowiedzi? - rzadko kiedy zdarzały się takie sytuacje, ale występowały. Za oknem zrobiło się już ciemno. Do mieszkania wpadało jedynie światło księżyca. Ah, jakie to romantyczne. Szczerze, romantyczne byłoby gdyby w tej chwili na przeciwko siebie siedziało dwoje normalnych ludzi. Trish i Baldur natomiast normalni nie są nawet w jednym procencie. Widocznie los tak chciał i w niewyjaśnionym celu spotkał ich ze sobą. Baldur nie był zbyt mocno wierzącą osobą. Mimo tego, że jego poprzednie wcielenie wierzyło w całą plejadę Bogów z Odynem na czele on nie do końca był przekonany do jakiegokolwiek Boga więc już już prędzej uwierzy w zrządzenie losu. Nie ma innego logicznego wytłumaczenia. Kto normalny uwierzy w to, że Odyn siedzący na swoim złotym tronie w Asgardzie postanowił spotkać ze sobą dwie równie popieprzone osoby co Baldur i Trisha. Z drugiej jednak strony mężczyzna nosi imię najpiękniejszego i najszlachetniejszego Boga. Syna Odyna i Frigg, Bóg światła i wiosny, tego co dobre i sprawiedliwe. Kto wie, może w Islandczyku jest więcej religii niż sobie mógł wyobrazić, tylko po prostu jeszcze tego nie doświadczył? Może wszystko jest ze sobą ściśle powiązane a on po prostu jeszcze o tym nie wie? Kto wie, kto wie..
Trisha Jaeger
Poprzednie wcielenie :
Król Artur
Punkty :
48
Wiek :
36
Skąd :
Harstad, Norwegia
Temat: Re: Poddasze Trish Pon Kwi 13, 2015 11:42 am
To dziwne, że nic już go nie ruszało z jej strony. To, że na nic nie reagował jeszcze bardziej rozjuszało Trish i pobudzało wyobraźnię, by użyć bardziej wymyślnych dogryzań i obelg w jego kierunku. Z jednej strony nie cierpiała obojętności, jaką obdarzali ją ludzie, a z drugiej specjalnie roztaczała wokół siebie aurę nieprzyjemności, by nie wjechali z brudnymi buciorami prosto w je duszę. Ostatnią rzeczą, jaką pragnęła doświadczyć, było rozgrzebywanie jej ciemnych sekretów. - Tak, przecudowna noc, w trakcie której zarzygałam pół swojego mieszkania - wspomniała mimochodem, obdarzając go spojrzeniem mówiącym, jakby to była wyłącznie jego wina, a to nie ona zalała się w trupa jak idiotka po wyeliminowaniu pewnego rezydenta. To był jeden z tych obowiązków, których szczerze nienawidziła w swojej pracy nauczycielki w st. Melchiorre. Musiała wykonywać pewne polecenia, nawet jeśli kłóciły się z jej poglądami i wartościami. Nikt oczywiście nie przejmował się, że potem bardzo długo zajmowało jej dojście do siebie. Dlaczego więc nadal pozostawała na swoim stanowisku? Cóż, naiwnie wierzyła, że może uda się kogokolwiek uratować od losu wycieraczki do stóp ojca Anselmo. - Zdarzało się. Zresztą, po co Ci to wiedzieć? Nie wydajesz się być specjalnie przejęty, że mogłam się pieprzyć z innymi przez pół wieczoru, więc po co Ci wiedzieć, ilu dawałam swoje klucze? Powinna się położyć, zasnąć i zamknąć tę swoją piękną jadaczkę na kłódkę. Szczególnie, iż po alkoholu często puszczały jej hamulce i mówiła o wiele za dużo niż by pragnęła. To, że siedział na jej łóżku wcale nie ułatwiało pozbierania myśli w jakąś logiczną całość. Dwudziestosiedmiolatka spojrzała kątem oka na widok za oknem. Która już mogła być godzina? Znów będzie musiała wcześnie wstać i ruszyć dupsko do tego grajdołka pełnego cholerycznych dzieciaków. Schroniła twarz w smukłych dłoniach, przeklinając swój cholerny los razem z poczęciem, urodzeniem i poprzednim wcieleniem. - Nie sądzę. To raczej nie jest mój dzień - szepnęła w odpowiedzi, uśmiechając się smutno do siebie. Już nie pamiętała, który dzień tak naprawdę należał do niej, bo te czasy bardzo dawno minęły. Beztroskie przesiadywanie przed pastelowym domem, sparingi z braćmi i nauki dziadka zatarły się w jej pamięci z biegiem czasu. Doskonale wiedziała, że to już nigdy nie wróci. Kopnęła z wściekłością kołdrę, która parę chwil temu wydawała się być zbawieniem. Po etapie użalania się nad sobą nadszedł czas na złość, a następnie akceptację. Wygramoliła się z łóżka, przenosząc się z powrotem na kanapę. Opadła na mebel bezwładnie twarzą w dół. Wydała z siebie tylko głuchy odgłos, gdy jej policzek uderzył o szorstkie obicie kanapy. Już dawno rozważała to, by pozbierać wszystkie manatki i po prostu zniknąć. Była w tym mistrzynią, wielokrotnie ulatniała się innym sprzed oczu i jak dotąd nie potrafili jej odnaleźć. Miała tutaj jednak zbyt wiele niezamkniętych spraw, żeby tak po prostu uciec bez słowa pożegnania. A jeden z tych problemów właśnie próbował prawić jej swoje kazania, panosząc się po mieszkaniu Jaeger, jakby co najmniej od dziesięciu lat byli małżeństwem. Boże, w co ona się wpakowała.
Słysząc wzmiankę o wymiotowaniu Baldur zaczął się najzwyczajniej w świecie śmiać. Przypomniała mu się cała sytuacja jaka miała miejsce. To prawda, po tej nocy mieszkanie nie wyglądało atrakcyjnie. Tak właściwie to w ogóle nie wyglądało. Gorszego syfu chyba nie można było sobie wyobrazić. Baldur chyba nigdy w życiu nie widział kobiety w takim stanie. Trish miała mocną głowę, to trzeba było przyznać, ale po takiej ilości alkoholu to chyba i byk by padł. - Kochanie, ja Ci tyle alkoholu na siłę nie wlewałem. - uśmiechnął się i zatracił się odrobinę we wspomnieniach ich pierwszego spotkania. Może nie było to spotkanie wyjęte prosto z romantycznego filmu ale to nie miało większego znaczenia. Baldur zagryzł wargę gdy Trish wspomniała o swoich kochankach. Nie było czego ukrywać, że trochę go to zabolało. W końcu czuje do niej coś więcej niż tylko pociąg seksualny. On też święty nie był i z nie jedną dziewczyną się spotykał. Też wspominał o tym w nieodpowiednich momentach. - Nie interesuje mnie ilu ich miałaś i co z nimi robiłaś. Chodziło mi o to, że nie każdy z nich dostawał klucze. - burknął pod nosem i odwrócił głowę w stronę mieszkania. Kolejna wypowiedź wleciała mu jednym uchem a wyleciała kilka sekund później drugim nie pozostawiając za sobą żadnego śladu. Z transu wyrwała go dopiero sama Trisha, która postanowiła zmienić miejsce. Mężczyzna odprowadził ją wzrokiem pod kanapę na którą padła po chwili. - A kiedy dzień mogłabyś nazwać swoim? Co musi się wydarzyć? - spytał cichszym głosem niż wcześniej. Poprzednie słowa trochę go zabolały przez co nie za bardzo chciał się odzywać bo znów zostanie potraktowany jakimiś docinkami lubo obrzucony mięsem lecz niezręczna cisza była o wiele bardziej nie do zniesienia. Mężczyzna w oczekiwaniu na odpowiedź podniósł ręce którymi się podpierał i padł bezwładnie plecami na pościel wpatrując się tępo w sufit oczekując odpowiedzi. Domyślał się, że dziewczyna mogła mieć gorszy dzień, była sfrustrowana, zdenerwowana i kto wie co jeszcze, ale czasem mogłaby ugryźć się w język.
Faktycznie, wspomnienie dziewczyny w takim stanie było bardzo śmieszne. Trishy natomiast nie było specjalnie do śmiechu. Wspomnienie tamtej nocy z jednej strony było przyjemne, a z drugiej wszystko stawało jej w gardle, gdy do jej mózgu dochodziła informacja, w jakim znalazła się wtedy stanie. Jej ciałem wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz, a po jej twarzy przebiegł grymas zniesmaczenia. Z pewnością zrobiła wtedy na nim cudowne, piorunujące wręcz wrażenie. Mógł ją odprowadzić do mieszkania i po prostu zostawić samej sobie. Wcale nie musiał oglądać tego całego widowiska. A może miał jakiś fetysz na wymiotujace kobiety? Nigdy go o to nie zapytała, bo nie rozmawiali o przeszłości. Przynajmniej ona próbowała się od tego wymigac i zręcznie unikala tego tematu za każdym razem, gdy próbował go nieudolnie zacząć. - Nic takiego nie powiedziałam - burknela niezadowolona na swoją obronę. Argument wybrała całkowicie rozsądnie, biorąc pod uwagę, że tylko tak na niego spojrzała, niespecjalnie zdając sobie z tego sprawę. - I oszczędź sobie proszę Cię tych miłych slow. Zachowaj je dla bardziej odpowiedniej dziewczyny, która w przyszłości urodzi Ci dzieci. Panna Jaeger ziewnela przeciągle, nie silac się nawet na grzecznosc, by zasłonić usta ręką. Jakoś czuła się swobodnie w jego towarzystwie, ale nie na tyle, by całkowicie się odsłonić. Nie istniała chyba taka osoba na świecie. A Artur już przecież zmarł ponad tysiąc lat temu. Słysząc jego wypowiedź, uśmiechnęła się pod nosem. Zabolalo. Nie czuła z tego powodu satysfakcji albo zwykle zwykłej uciechy, ale miała nadzieję, że powoli się od niej odzwyczai i znajdzie sobie kogoś, na kogo zasługują, kogo prawidłowo obdarzy swoim ciepłem. Wiedziała, że tym razem trafiła na porządnego faceta, ale równocześnie nie mogła sobie na to ciepło pozwolić. Podniosła się powoli z kanapy i kocie ruchem przemieściła się z powrotem w kierunku łóżka. Wdrapala się na Baldura i usiadła obrazkiem na jego brzuchu. - Kochanie, mówiłam tylko o dzisiejszym wieczorze - zaakceentowala pierwsze słowo zgryzliwie, nachylajac się nad nim, by zajrzeć mu w oczy. Jasne kosmyki opadły na jego policzki, a ona uśmiechnęła się ironicznie. - I tak, masz rację, nikomu nie dałam dzisiaj swoich kluczy. Przeturlala się na bok i wtulila twarz w zaglebienie jego szyi. Wdychala lubieznie znajoma mieszanine zapachów, czekając na riposte z jego strony lub prawdopodobny wybuch. Zarzuciła na niego jedna z nóg, a ręką oplotla jego talię. - Powinieneś znać mnie na tyle, by wiedzieć, że nie miewam swoich dni. Mogą być jedynie znosne - wymruczala.
Baldur aż tak hardcorowym fetyszystą nie był żeby podniecał go widok wymiotujących kobiet. Zdawał sobie sprawę z tego w jakim stanie wtedy była. Owszem, mógł ją wtedy zostawić samą sobie, ale on nie jest takim typem człowieka. Skoro już odprowadził Trish do domu i widział w jakim jest stanie, zdawał sobie sprawę, że ciężko będzie jej tej nocy dlatego postanowił się nią zaopiekować. Zapewne zrobił to dlatego, że bardzo polubił blondynkę. Poczuł, że jest między nimi jakieś podobieństwo. - A może to Ty urodzisz mi dzieci? - zaśmiał się odpowiadając na jej stwierdzenie. Kto wie co szykuje los, lub Bogowie, lub jeden Bóg. Zależy w co kto wierzy. - Poza tym, przecież lubisz moje miłe słowa, więc w czym problem. - powiedział nadal wpatrując się w sufit. Jeszcze chwila i wywierci wzrokiem dziurę w suficie. Trish w samą porę uratowała sklepienie swojego mieszkania podnosząc się z kanapy i siadając na nim okrakiem. Mężczyzna przeniósł swój wzrok na twarz blondynki. Tak właściwie to ona go uprzedziła nim zdążył poruszyć swoimi gałkami ocznymi. Kosmyki jej włosów opadły delikatnie na jego policzki i zaczęły go łaskotać co wywołało cichy chichot pod nosem mężczyzny. - Kochanie mówisz zazwyczaj gdy chcesz mnie udobruchać albo masz jakiś biznes. Co tym razem? - mruknął wpatrując się głęboko w jej oczy. Znał ją z każdym dniem coraz bardziej i wiedział co może oznaczać ten zwrot w jej ustach. Trish była bardzo przebiegłą kobietą. Bardzo dobrze wychodziło jej manipulowanie drugą osobą. Baldur niestety z wiadomych powodów mógł być bardziej podatny na jej działanie niż inni lecz ostatnimi czasy coraz skuteczniej się bronił. Próbował zachować trzeźwy umysł przebywając z nią w jednym pomieszczeniu. Wiedział, że jeśli jej się w pewien sposób odda to potem może się to dla niego bardzo źle skończyć a znając ją raczej nie zawahałaby się przed wykorzystaniem go. Dziewczyna zwinnie zsunęła się z niego układając się obok co wywołało delikatnie grymas niezadowolenia na twarzy Baldura lecz chwilę później gdy poczuł ciężar na swoim brzuchu uśmiechnął się kącikami ust a gdy jej nos musnął jego szyję jego ciało przeszedł dreszcz a przez zamknięte usta można było usłyszeć cichy pomruk. Oczy Baldura delikatnie się przymknęły. - Mój błąd. Ty też pewnie nie wiesz o mnie wszystkiego.. - mruknął tajemniczo przekręcając głowę w jej stronę by ponownie zajrzeć w jej oczy. Lubił się w nie wpatrywać. Ten głęboki kolor sprawiał, że nie myślał o niczym innym tylko patrzył i napawał się ich głębią. To samo stało się w tej chwili. Zaraz pewnie się wścieknie na niego, że jej nie słucha tylko znów się tępo gapi w jej oczy.
Trisha Jaeger
Poprzednie wcielenie :
Król Artur
Punkty :
48
Wiek :
36
Skąd :
Harstad, Norwegia
Temat: Re: Poddasze Trish Pon Kwi 20, 2015 9:26 am
Trish miała szczęście jednak do mężczyzn, którzy, cóż, odstawali od innych na różnych płaszczyznach. Fetyszyści akurat byli w miarę znośni, jeśli przypomniała sobie niektóre sytuacje, których miała nieprzyjemność w przeszłości doświadczyć. Baldur zaskarbił sobie jej przychylność za swoją opiekuńczość, jaką ją tamtej nocy obdarzył. Nie potrafiła się do tego przyznać, ale potrzebowała kogoś, kto otuliłby ją ciepłym ramieniem, poklepał po głowie i karmił słodkimi kłamstwami, że będzie dobrze. Tak jak zawsze robił to dziadek, a którego tak bardzo jej nieraz brakowało. Gdyby jasnowłosa właśnie coś popijała, to cała zawartość jej ust wylądowałaby na Baldurze. - Teraz to poczarował - wykrztusiła ledwo, patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami. Tego się, kurwa, nie spodziewała. Skoro on zaczynał już mieć takie plany o niej, to tym bardziej ten związek zaczynał być dla niej niebezpieczny i wypadałoby go skończyć. Nie chodziło tutaj o sam fakt urodzenia dzieci, bo chciała kiedyś je dla kogoś urodzić, ale na pewno nie teraz, nie w takim związku, jaki pomiędzy sobą ustalili. Wzruszyła ramionami, słysząc wzmiankę o miłych słowach. Nie musiała kłamać, bo po co? Sam przecież doskonale wiedział, jak się sprawy mają. Nie potrzebowała zrobić z siebie jeszcze większej idiotki, za jaką i tak musiał ją uważać. - Nic. Co Ty byś mógł mi dać? - powiedziała wprost do jego boku, muskając go lekko spierzchniętymi wargami. Miała przecież pieniędzy po brzegi, bezpieczeństwo też potrafiła sobie zapewnić. Mógł ewentualnie dotrzymać kobiecie towarzystwa w chwilach, gdy nie miała do kogo tej swojej niewyparzonej jadaczki otworzyć. Na przykład obecnie. Może to trochę wygląda, jakby go wykorzystywała.. I macie rację, bo w rzeczywistości tak było. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę i niejednokrotnie mu o tym przypominała. Nie chowała tego i reszty swoich uczuć wobec niego w tajemnicy. Mimo to ciągle przychodził raz za razem. - Tak myślisz? - ziewnęła przeciągle, czując jak jej powieki robią się bardzo, bardzo ciężkie. - Gdybym była kimś innym, pewnie miałbyś trochę prywatności i zachowałbyś dla siebie swoją przeszłość. Nie mogę sobie pozwolić na wpuszczanie tutaj nieznajomych, nie mówiąc już o wpuszczaniu ich do swojego łóżka - prychnęła pod nosem. Nie przyznała się jeszcze mężczyźnie, kim była w przeszłości. Raczej rzadko to robiła, węsząc wszędzie nieprzyjaciół i potencjalnych wrogów. Koniec końców prosił ją również o to Anselmo, a chyba się z jej obecnym kochankiem znali, nawet jeśli pobieżnie. Nie chciała dożyć dnia, gdy ktoś puści famę, że dzieci w szkole uczy osoba, która kiedyś bez mrugnięcia okiem podrzynała gardła za pieniądze - i to była jedna z czystszych robót, jakie w swojej karierze musiała wykonać.